Tristan Jowialski

Wygląda na to, że większość operowej publiczności zamarła w oczekiwaniu na występ Tomasza Koniecznego i Piotra Beczały na festiwalu w Bayreuth (jak już wszyscy wiedzą polski tenor, niczym prawdziwy Lohengrin przybędzie ratować spektakl Lohengrina w nagłym zastępstwie za Roberta Alagnę). Będziemy mogli posłuchać tego występu w jedynej w tym roku w Dwójce radiowej transmisji z wagnerowskiej mekki (sic!) – choć panowie i dyrygent znani już w tym utworze (z głośnego spektaklu w drezdeńskiej Semperoper), to cieszyć się można na panie: zamiast Netrebko wystąpi Anja Harteros, no i wygląda na to, że tym razem dla odmiany Ortruda będzie znakomita – Waltraud Meier.

A póki co – trochę refleksji o tym, co w letnim sezonie wagnerowskim zdążyło się już wydarzyć. Od jowialnego Tristana po delikatnego, Schubertowskiego Amfortasa. Czyli od Budapesztu po wczorajszą premierę w Monachium.

Matti Salminen – choć stojący z tyłu w swej niewielkiej, ale tym razem dogłębnie wstrząsającej roli Króla Marka, zdominował „Tristana i Izoldę” w Budapeszcie – mimo świetnej Allison Oaks i imponującego Petera Seifferta. Photos © Zsófia Pályi, Müpa Budapest