O Ensemble Peregrina i Agnieszce Budzińskiej-Bennett pisałem już parokrotnie (o niej samej i o płycie dedykowanej św. Mikołajowi), tym razem wracam do nich w spóźnionym pośpiechu. Z dwóch powodów. Po pierwsze od dawna czeka płyta, którą Agnieszka zarejestrowała tym razem jako członkini innego zespołu, Perlaro, a po drugie – wraz ze swoją grupą właśnie rozpoczęła tournée koncertowe po Wielkopolsce. Nie bez powodu właśnie tam: program Sacer nidus związany jest z Gnieznem i św. Wojciechem. Spóźniłem się z zaproszeniem Państwa na wczorajszy koncert w Kaliszu, lecz dzisiaj (15 września) pozostaje jeszcze Dolsk (godz. 19:00 – parafia św. Michała Archanioła), Katedra w Gnieźnie (jutro, w sobotę 16 września) i Katedra w Poznaniu (w niedzielę 17 września, godz. 13.15). Nie ma lepszej okazji, by wczuć się w to niebywałe wydarzenie, jakim tysiąc lat temu był spektakularny akces państwa Polan do świata zachodniego, skutkujący fundacją zupełnie nowego bytu państwowego, trwającego, mimo problemów, do dziś dnia. I warto przypomnieć sobie, jak ważną dla tego zdarzenia postacią był św. Wojciech. Jakże znamienne dla nas zresztą, że ważną nie za życia, a dopiero po śmierci…
Dla zainteresowanych, o Sacer Nidus wspominałem już i na blogu, przy okazji występu Peregriny na Festiwalu Muzyki Polskiej. Już bez klikania:
Na krakowskim koncercie skład zespołu był nieco inny (ślicznie, zmysłowo(!) zabrzmiały sopranowe ornamenty w Alme presul), inaczej też ułożony zestaw utworów. Warto posłuchać tej muzyki, choć zasadniczo (re)konstruowanej, bo nie tylko się nie zachowała, ale może nawet częściowo nie istniała – przywodzi na myśl jednak romańskie lub nawet wcześniejsze pozostałości z pierwszych dwóch stuleci naszej historii, które często też są (re)konstruowane, a przecież bywają dziełami nadzwyczajnej jakości. W Krakowie nie trzeba długo szukać – koncert miał miejsce w kościele św. Marcina, barokowym, ale leżącym idealnie między Wawelem i jego kryptą św. Leonarda, a kościołem św. Andrzeja. Oboma pamiętającymi czasy, o których śpiewano.
Warto poszukać „gnieźnieńskiej” płyty, ale tym razem o nowym, nieco tylko odmiennym krążku, na którym możemy posłuchać Agnieszki Budzińskiej-Bennett z towarzyszeniem innych śpiewaków. Zespół Perlaro jest podobnie wokalnym ansamblem, jednak jego kierowniczka, Lorenza Donadini, skupia się na repertuarze włoskim. Tajemnicze Trecento, epoka dziwności, o której także ostatnio pisałem, w zgoła innym kontekście brzmieniowym. Było „uchem Giotta” – czyli z punktu widzenia ówczesnej awangardy, tym razem może „uchem Duccia” – czyli klasyka.
Otrzymujemy ten repertuar w wersji, można chyba powiedzieć, kanonicznej. Skupionej przede wszystkim na samej muzyce, w zgodzie z ustaleniami badaczy, bez wyraźnej teatralizacji – i bez eksperymentów z instrumentami. Tak miłych współczesnemu uchu, ale czy koniecznych…? Gdy śpiewa się tak barwnie, jak Perlaro, bynajmniej.
Program składa się z form typowych dla muzyki świeckiej w epoce, która – przerobiwszy lekcję dwornej miłości – potrafiła się już na nowo cieszyć mocą poezji: pierwotnych madrygałów i ballat (z najstarszą tu, anonimową, jednogłosową Che ti çova nascondere’l bel volto, która w tym polifonicznym programie robi szczególne wrażenie) oraz caccii (jednej tylko, za to fantastycznej!). Ruchliwe głosy prowadzą przez linie melodyczne wciągając w grę nie tylko z polifonią, ale i z poważnie traktowanym tekstem, aż po wspomnianą caccię Lorenza da Firenze, A poste messe veltri e gran mastini, będącą rzeczywiście pieśnią myśliwską w wymiarze porównywalnym tylko z rzymskimi mozaikami podłogowymi, gdzie temat polowania był jednym z ulubionych, lub z rzeźbionymi gzymsami na fasadzie romańskiej katedry w Pizie. Wołania psów, szczekanie, odgłosy ptaków i myśliwskich rogów – podane wyłącznie w migotliwym obrazie trzech głosów. To onomatopeiczna kulminacja płyty, jednak słuchacza przygotowuje do tego utworu doskonale podana całość. Po raz kolejny przypomina się Bocacciowy Dekameron, w którym przecież także śpiewane są ballaty. Na co zwraca zresztą uwagę także autor znakomitej, wnikliwej notki towarzyszącej płycie, dr Mikhail Lopatin z Oksfordu. Nie tylko miłośnicy średniowiecza nie powinni przegapić tej płyty!